04/03/2024

Bernardo Bellotto „Widok Warszawy od strony Pragi” (1770) - w audycji „Jest taki obraz”

„Widok Warszawy od strony Pragi” z 1770 roku to jeden z pierwszych widoków stolicy Rzeczypospolitej, jakie Bernardo Bellotto, zw. Canaletto wykonał na zlecenie Stanisława Augusta. Powstał niecałe trzy lata po tym, gdy malarz przyjął zaproszenie króla do pozostania na jego dworze. Propozycja polskiego władcy była dla malarza korzystna finansowo i dająca nadzieję na ciekawe zlecenia, z kolei dla Stanisława Augusta pojawienie się w Warszawie artysty wyspecjalizowanego w wedutach i kaprysach architektonicznych stało się okazją do wzbogacenia wystroju rezydencji o nowy typ dekoracji. 

 

Jednym z pierwszych zamówień była seria widoków Rzymu i Warszawy do Pokoju Audiencjonalnego Zamku Ujazdowskiego. Połączenie widoków Rzymu i Warszawy w obrębie dekoracji jednej sali nie było przypadkowe, ukazywało stolicę Rzeczypospolitej jako rozwijającą się metropolię – Nowy Rzym. W końcu 1770 roku w Zamku Ujazdowskim znajdowało się już 18 wedut Bellotta. Seria obrazów do Pałacu Ujazdowskiego nie została jednak ukończona. Król zmienił zamiary, dla wedut Bellotta zaplanowano nowe miejsce – zaprojektowany przez Domenica Merliniego Przedpokój Senatorski na Zamku Królewskim. W końcu 1777 roku po ukończeniu wnętrza zamontowano w nim 22 dzieła Bellotta – 12 wedut Warszawy i 10 widoków Rzymu. Te rzymskie były jednak sukcesywnie wymieniane na warszawskie. W roku śmierci malarza, w 1780 prace nad unikalnym zespołem widoków Warszawy były już ukończone.  


Wybór miejskich widoków nie był przypadkowy. Weduty przedstawiają ważne rezydencje i kościoły, reprezentacyjne ulice Warszawy, i to nie tylko arterie oraz budynki miasta, ale też jego różnorodnych mieszkańców – od żebraków, po arystokratów. Również miejsce, w którym na Zamku Królewskim znalazły się widoki stolicy było starannie dobrane. Przedpokój Senatorski (zwany też ze względu na wystrój Salą Canaletta) była to paradna antykamera, prowadząca do królewskich  apartamentów, a zatem odpowiednie miejsce, aby oczekujący i przechodzący goście zobaczyli bogatą dekorację, wykonaną na poziomie, jakiego nie wstydziłby się nikt w Europie, a jej program akcentował rozwój metropolii pod  rządami władcy. 


Obecność samego króla jest w obrazach cyklu zaznaczona bardzo dyskretnie. W najbardziej intrygujący sposób w „Widoku Warszawy od strony Pragi”. 
    
Zielona Praga
Prawobrzeżna Warszawa zajmuje sporą część obrazu, ujęta jest nieco z góry i w cieniu. Nie były to jednak zabiegi wyłącznie artystyczne. Podwyższenie, dla którego nie sposób znaleźć odpowiednika w krajobrazie, zapewniało rozległy widok. Malarz ujął zarówno sylwetę nieistniejącego już kościoła Bernardynów, jak i gospodarczą, wiejską zabudowę Pragi. Natomiast przytłumienie światła na pierwszym planie miało kierować wzrok widza ku rzece i rozświetlonej panoramie ustawionych wzdłuż Wisły kościołów i pałaców. Amfiteatralne półkole chmur miało z kolei uzasadniać kładący się na dolną część Wisły i Pragę cień. Bellotto nie uchwycił jednak żadnego konkretnego zjawiska na niebie, czego zresztą nikt od niego wówczas nie oczekiwał. Zacienione i oświetlone plany w obrazach Bellotta służyły dramaturgii przedstawień, kierowaniu uwagi na określone partie kompozycji i budowaniu planów, w tej mierze malarz działał jak wytrawny, teatralny reżyser i scenograf. 
Obraz, przy którym zgromadzeni są mężczyźni to „Widok Warszawy od strony Pragi”. Bellotto nie ukazał jednak pracy nad malowidłem (nie był on zresztą malowany w pejzażu) lecz chwilę jego ukończenia. Siedzący przed płótnem Lorenzo nanosi datę „1770”. To rok ukończenia obrazu, a zarazem jego śmierci. Bernardo Bellotto symbolicznie uwiecznił koniec pracy nad wedutą, a zarazem upamiętnił zmarłego syna, ucznia i wieloletniego pomocnika. Sam Bellotto wygodnie rozpostarty w fotelu wskazuje ręką na Warszawę, prawdziwą panoramę miasta, którą za chwilę zaprezentuje królowi na własnym malowidle. Na władcę czekają już dwaj służący w czerwonych liberiach i mężczyzna z przewieszoną przez ramię torbą z monogramem Stanisława Augusta, najpewniej hajduk króla. Jego pies już zauważył przybywającą do brzegu łódź. Na królewskich gości czekają nie tylko Bellotto z synem, ale też dwa wielokonne powozy i gwardia. Dowiozą króla do miejsca, z którego będzie mógł podziwiać jak doskonale jego nadworny malarz przedstawił rozległą panoramę Warszawy wraz z królewską rezydencją w centrum.

 

Ruch na Wiśle
Dwie królewskie łodzie siłą kilku par wioślarzy dobijają do prawego brzegu. Oprócz tego na rzece sporo się dzieje. Pracują dwa bździele, młyny wodne ustawione na tratwach; na nieistniejącej już Kępie Polkowskiej konie dochodzą do wodopoju; przepływają i cumują różnorodne łodzie. Wisła była w dawnej Rzeczypospolitej najważniejszym traktem transportowym. Do Gdańska pływały wielkie szkuty, przewożące zboże, skąd wracały z cennymi towarami. Bellotto ukazał dwie, płynące na żaglach w górę rzeki. Inne płaskodenne łodzie, być może galary, przywiozły na Pragę królewskie powozy, konie, dworzan i wojsko. Stałego mostu w Warszawie wówczas nie było. Drewniany most z czasów Zygmunta Augusta, zaledwie po 30 latach funkcjonowania, w 1603 roku zniszczyła kra. Natomiast budowa drugiej stałej przeprawy, ufundowanej przez Adama Ponińskiego rozpoczęła się dopiero 5 lat po ukończeniu obrazu. 


Wisła w czasach stanisławowskich była szeroka, sięgała blisko pałacowych zabudowań dla służby. W obrazie to niski, szeroki budynek u stóp Zamku, na jego miejscu znajdują się obecnie Arkady Kubickiego. Czy jednak rzeka biegła wówczas korytem niemal pozbawionym zatoczek i łuków? Bynajmniej. Ale „rozprostowanie” Wisły pozwoliło malarzowi uchwycić bardzo szeroki widok Warszawy wraz z jej najważniejszymi budowlami. To kolejny reżyserski zabieg Bellotta. W obrazie przedstawione są świątynie i rezydencje stolicy, tak, aby można je było łatwo rozpoznać i odnaleźć. Dlatego te znajdujące się w głębi malarz przesunął ku brzegowi, te zasłonięte przez wyższe budynki powiększył, niektóre zbliżył do siebie, ukazał również i takie, których ludzkie oko nie byłoby w stanie uchwycić.

 

Lewy brzeg
Za Wisłą roztacza się widok na skąpaną w przedpołudniowym słońcu Warszawę z fasadami pałaców i świątyń odbijającymi się w tafli wody. Budynki odzwierciedlone są wiernie, aczkolwiek nie sposób znaleźć jednego punktu, z jakiego tak szeroka panorama miasta mogłaby powstać, co więcej łączyć w jednym ujęciu zabudowania Pragi z rozległym lewym brzegiem. Rejestrując widok poszczególnych budowli Bellotto najpewniej posługiwał się urządzeniem optycznym, zwanym camera obscura. Wyposażona w soczewkę camera pozwalała odrysowywać odbite we wnętrzu skrzynki zarysy budowli. Sztuki posługiwania się tym urządzeniem Bellotto nauczył się u stryja Antonia Canal, gdy terminował u niego w Wenecji. Soczewki w osiemnastowiecznych camerach nie obejmowały jednak panoram, szerokie ujęcia powstawały z połączenia pojedynczych, węższych widoków. Jeśli Bellotto szkicował Warszawę z praskiego brzegu za pomocą aparatu optycznego, to stał w co najmniej kilku miejscach. Z innej perspektywy ujęte są bowiem zabudowania zamkowe z kolegiatą (dzisiejsza katedra), a z innej zabudowania Nowego Miasta. „Se non è vero è ben trovato”, jak mówi włoskie przysłowie – jeśli to nieprawdziwe, to przynajmniej dobrze wymyślone.

 

Punkty Canaletta
Współczesne panoramy Warszawy powstają z zastosowaniem nowoczesnych technologii, jednak zestawienie szerokiego widoku miasta, nawet dzisiaj wymaga wysiłku i starannej pracy. Cyfrowa panorama stolicy z 2007 roku powstawała z jednego punktu. Przytwierdzony do ruchomego stelażu aparat fotograficzny umieszony był na dachu wieżowca w Porcie Praskim i przesuwany od północy ku południu. Podobnie, jak wedutyści, fotografowie składali widok w całość już w pracowni, tyle, że nie na kartkach, a na monitorach.


Współczesne panoramy nie są jednak podporządkowaną propagandzie artystyczną dekoracją. Służą m.in. planowaniu miasta i jego zabudowy, a także ochronie widoku Starego Miasta. Krajobraz za Starówką powinien być bowiem w świetle urbanistycznych założeń Warszawy, wolny od wieżowców w tle i to aż z trzech miejsc, zwanych potocznie panoramami lub punktami Canaletta. Korytarze widokowe, bez wysokiej zabudowy wyznaczono po praskiej stronie na mostach Gdańskim (w stronę południa), Śląsko-Dąbrowskim (za zachód) i Świętokrzyskim (na północny zachód). Z tych trzech punktów „najczystsza” jest panorama z Mostu Gdańskiego, natomiast za sylwetę Zamku z mostu Śląsko-Dąbrowskiego zachodzi Błękitny Wieżowiec stojący na Placu Bankowym, a w oddali Warsaw Trade Tower przy Chłodnej. Z mostu Świętokrzyskiego natomiast majaczy na horyzoncie bryła kompleksu Babka Tower. 

 


Gdyby Bernardo Bellotto znalazł się dzisiaj na plaży w okolicach ZOO być może byłby zdziwiony sylwetami Pałacu Kultury, Marriotta, Złotej 44, hotelu Intercontinental i wieżowców przy Emilli Plater i Rondzie ONZ, ale pomimo tego poznałby Stare Miasto, odbudowane w dużej mierze dzięki jego obrazom. A może zaintrygowała by  go inna panorama, jakiej nie znał – fascynujący widok wieżowców z mostu Siekierkowskiego? Warszawski skyline z ponad trzydziestoma punktowcami przekraczającymi sto metrów.

 

 

Bernardo Bellotto, zwany Canaletto, „Widok Warszawy od strony Pragi”, 1770, płótno, 172,5 x 261 cm, Zamek Królewski w Warszawie – w audycji Polskiego Radia „Jest taki obraz”

Może zainteresuje Cię...

Wszelkie teksty przedstawione na stronie grazynabastek.pl są objęte prawem autorskim. Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie tych materiałów w całości lub w części bez zgody Autorki jest zabronione.

 

Projekty logotypów: Darek Bylinka – Ubawialnia
Wykonanie strony: Sztuka do kawy
Zdjęcie w nagłówku strony: © Matthew Hollinshead

Archiwum

 

Do czytania

 

Do słuchania

 

Do oglądania

 

Polityka prywatności