„Nocna mara” wzbudziła wielką sensację podczas letniej wystawy w Royal Academy of Arts w Londynie w 1782 roku. Organizatorzy pokazu nie wiedzieli nawet, gdzie powiesić ten niezwykły obraz, wymykał się on bowiem wszelkim ówczesnym podziałom gatunkowym. Ani to portret, ani klasyczna mitologia, ani obraz rodzajowy, a już na pewno nie wzniosła alegoria. W końcu zawisł obok nadobnych portretów Sir Joshuy Reynoldsa… .
Obraz był prowokacyjny nie tylko dlatego, że przekroczył ramy gatunków, głównie jednak z powodu niezwykle jawnego erotyzmu. Na ciele omdlałej kobiety przysiadł inkub, w tle wychyla się zza kotary rozszalały koń. Inkuby znane były z tego, że nachodziły nocą opuszczone kobiety i uwodziły je przybierając wcześniej często postać urodziwego mężczyzny. Zrodzone z takich związków dzieci nadzwyczaj podatne były na pokusy szatana.
Interpretacji obrazu jest wiele. Dawne odnoszą się do osobistych perypetii miłosnych Füsslego, te współczesne podkreślają raczej zmysłowość sceny i prowokacyjne podjęcie przez malarza tematów, które w jego czasach ukazywane były w sposób wielce zawoalowany.
„Nocna mara” była niezmiernie popularna już w czasach Füsslego, malarz stworzył dwie repliki kompozycji, a miedzioryt stworzony na jej podstawie znajdował się w wielu domach (była też w gabinecie Freuda). W XX wieku „Nocna mara” stała się gwiazdą mass-mediów. Pojawia się w „Zagładzie domu Usherów” Edgara Allana Poe i w pierwszych przedwojennych filmach grozy. Kompozycję obrazu w jednym z kadrów przejął w filmie „Gothic” Ken Russel. Pod postaciami inkuba i kobiety w satyrach politycznych umieszczano zarówno Georga Busha, jak i Angelę Merkel.
Johann Füssli, „Nocna mara”, 1781, Detroit Institute of Arts – w audycji Polskiego Radia „Jest taki obraz”.
Wszelkie teksty przedstawione na stronie grazynabastek.pl są objęte prawem autorskim. Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie tych materiałów w całości lub w części bez zgody Autorki jest zabronione.
Projekty logotypów: Darek Bylinka – Ubawialnia
Wykonanie strony: Sztuka do kawy
Zdjęcie w nagłówku strony: © Matthew Hollinshead