19/06/2023

Leonardo da Vinci, „Mona Lisa”, od 1503 - w audycji „Jest taki obraz”

Dlaczego ona, a nie inny obraz, a nie wizerunek innej kobiety, stał się legendą? Ikoną. Gwiazdą popkultury. Przedmiotem adoracji i pielgrzymek, jak gdyby była czyniącą cuda świętą, z czcią przechowywaną w jednej z największych na świecie świątyń sztuki. A przecież świętą nie jest i cudów nie czyni.

 

Czy jest dzieło sztuki bardziej irytujące niż „Mona Lisa” („La Gioconda”)? A irytujące jest z co najmniej dwóch powodów – niedocieczonych przyczyn jej sławy i z całkowitej niemożności obejrzenia obrazu. Na planie Luwru miejsce jej eksponowania zaznaczone jest dużą kropką. Prowadzą do niej specjalne tabliczki ze strzałkami. Po drodze, w Grand Galerie, prezentowane są inne malowidła Leonarda, ale tych trzech znakomitych obrazów prawie nikt nie ogląda. „Mona Lisa” przyćmiła wszystkie dzieła znajdujące się w pobliżu, nawet monumentalne „Wesele w Kanie” Paola Veronesego zdaje się być jedynie tapetą w pokoju gwiazdy.

 

Obrazu niemal nie widać? Zawsze stoi przed nią tłum, a dystans stworzony przez barierki jest zbyt duży, by przyjrzeć się tak niewielkiemu dziełu. Dodatkową, szklaną barierę tworzy pancerna szyba, a jeszcze jedną – brązowożółtą – brudne stare werniksy, niezdejmowane z obrazu od ponad dwustu lat. To tzw.  „galeryjny ton” – powłoka specjalnie barwionego żółtego werniksu, fałszującego oryginalne kolory obrazu, za sprawą którego błękit nieba ma żółty odcień, woda jest bura, a karnacja nie bladoróżowa lecz złocista.

 

Portret swojej żony, Lisy Gherardini, zamówił u Leonarda florencki kupiec Francesco del Giocondo. Kobieta kilka miesięcy wcześniej urodziła dziecko. Tak wynika ze źródeł z epoki Leonarda, ale dokumenty, nawet te najbardziej wiarygodne, bledną w konfrontacji z legendą. Dlaczego bohaterką najsłynniejszego obrazu świata miałaby być włoska kupcowa? Kobieta, o której nic nie wiadomo, a której mąż – i tu posłużę się perfidnie jednym z mitów – był zbyt skąpy, a może zbyt biedny, by wykupić od artysty portret swej małżonki.

 

Jednak Leonardo nie oddał florenckiemu kupcowi portretu jego żony, być może wcale nie dlatego, że ten nie był w stanie go wykupić. Można przypuszczać, że obraz, pośród wcale nie tak dużego oeuvre malarskiego Leonarda, stał się dla jego twórcy czymś więcej niż tylko zwykłą realizacją zamówienia. Leonardo był empirykiem, malarstwo dawało mu możliwości zapisania swych uważnych, naukowych obserwacji natury. „Mona Lisa”, obraz malowany niezwykle długo, mógł więc być artystycznym credo Leonarda. Kwintesencją jego studiów natury i jednocześnie opracowaniem środków artystycznych, które te wnikliwe obserwacje pozwoliły w najdoskonalszy sposób przenieść na dwuwymiarowe płótno.

 

Leonardo da Vinci, „Mona Lisa”, od 1503, deska, 77 x 53 cm, Luwr, Paryż - słuchaj w audycji Polskiego Radia „Jest taki obraz”.

 

ilustracja na górze strony: Cesare Maccari, „Leonardo malujący Monę Lisę”, 1863, Museo Cassioli, Siena

 

 

 

Może zainteresuje Cię...

Wszelkie teksty przedstawione na stronie grazynabastek.pl są objęte prawem autorskim. Kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie tych materiałów w całości lub w części bez zgody Autorki jest zabronione.

 

Projekty logotypów: Darek Bylinka – Ubawialnia
Wykonanie strony: Sztuka do kawy
Zdjęcie w nagłówku strony: © Matthew Hollinshead

Archiwum

 

Do czytania

 

Do słuchania

 

Do oglądania

 

Polityka prywatności